środa

Godzina "W"

We wtorek 1 VIII 1944, o godzinie 17°°, gdy na warszawskich ulicach trwał jeszcze wzmożony ruch ludności powracającej z pracy, rozpoczął się szturm oddziałów AK na obiekty zajęte przez Niemców. Polacy zaatakowali, chociaż większość oddziałów nie zdążyła osiągnąć pełnej gotowości bojowej. Zbyt późno ogłoszona mobilizacja spowodowała, że o godzinie 16°° w punktach koncentracji zgłosiło się zaledwie około 40% żołnierzy. Części broni nie zdołano dostarczyć do zakonspirowanych punktów zborczych, co spowodowało dalsze osłabienie siły pierwszego szturmu. W początkowych założeniach planu "Burza", walki w Warszawie miały się rozpocząć o zmierzchu - 24 godziny po wprowadzeniu stanu pogotowia. Pod osłoną ciemności szanse zaskoczenia Niemców były większe. Jednak na początku lipca Warszawę wyłączono z ogólnego planu "Burza". Wówczas dużo zmagazynowanej broni [w tym ok. 900 pistoletów maszynowych] wysłano do wschodnich Okręgów AK [Białystok i sąsiednie]. Decyzję o ponownym włączeniu stolicy do "Burzy", podjęto dopiero w drugiej połowie lipca, pod wpływem wydarzeń związanych z wyzwoleniem Wilna i Lwowa. Nie zdołano już dokonać korekty pierwotnych planów ataku. Dwa dni przed walką, najsilniejsze zgrupowanie AK - Kedyw KG - przesunięto z Mokotowa, gdzie pierwotnie miał atakować m.in. koszary SS przy Rakowieckiej - na Wolę, gdzie postanowiono ulokować Komendę Główną AK. To przesunięcie zdecydowanie osłabiło siły mokotowskie. 30 lipca nie było już praktycznie czasu na dokładne rozpoznanie zajmowanych przez wroga obiektów, ich sił i środków. Należało jak najszybciej zorganizować nowe lokale koncentracji i przerzut broni z odległych magazynów.
Wszystko to, co poprzednio planowano latami - teraz zmieniano w ciągu godzin... To również musiało mieć ujemny wpływ na przebieg pierwszego, najważniejszego szturmu. W rezultacie, w pierwszym ataku [planowano opanować ok. 180 obiektów], o godz. 17:00 wzięło udział od 1500 do 3000 często bardzo słabo uzbrojonych AK-owców. W porywie tym zapomniano o taktyce powstańczej: zaskoczenia ubezpieczeń wroga małymi uzbrojonymi zespołami, torującymi drogę reszcie oddziałów słabiej wyposażonych.

Oddziały szturmowe nacierały tak, jak były szkolone, jakby je osłaniała noc... Całe plutony i kompanie biegły w szyku "gęsim" lub rojami - nawet przez otwarte przestrzenie, dopóki nie kładł ich i rozpraszał gęsty ogień broni maszynowej Niemców doskonale przygotowanych do obrony. Po południu w kilku punktach stolicy doszło do nieoczekiwanych starć pomiędzy idącymi na koncentrację małymi grupkami żołnierzy Armii Krajowej, a patrolami policji niemieckiej i mniejszymi jednostkami Wehrmachtu [Wola, Śródmieście, Żoliborz]. Utracono główny atut słabo uzbrojonej warszawskiej AK: zaskoczenie.
O godzinie "W" oddziały natknęły się na bardzo silny opór gotowych do obrony Niemców. Powstał chaos, w którym celowo działały tylko nieliczne jednostki najbardziej czynne.
"Miasto zmieniło się nagle z systemu arterii w zbiorowisko bloków".
Na ostatniej odprawie z dowódcami Obwodów, przeprowadzonej w godz. 7°°-9°° 1.VIII.1944 Komendant Okr. Warsz. AK płk "Monter" określił stosunek AK do Niemców następująco:
"I. Zachowanie wobec Niemców:
a) żołnierzy zdających broń oszczędzamy [jako jeńców traktujemy];
b) jeśli opór - likwidować;
c) zabitych - uprzątnąć;
d) wolno likwidować - policję, SS, żandarmerię, gestapo;
e) cywilnych z bronią, poddających - jako jeńców, opornych - likwidować;
f) policja polska - jako Wehrmacht".